Strona główna  /  Z życia Kościoła  /  Rok 2016  /  35. rocznica śmierci Sługi Bożego Stefana Kardynała Wyszyńskiego

35. rocznica śmierci Sługi Bożego Stefana Kardynała Wyszyńskiego

35. rocznica śmierci Sługi Bożego Stefana Kardynała Wyszyńskiego

 W sobotę 28 maja przypada 35. rocznica śmierci Sługi Bożego Stefana Kardynała Wyszyńskiego, Prymasa Tysiąclecia, Patrona szkoły sodalicyjnej w Warszawie.

W Warszawie, w bazylice archikatedralnej Św. Jana Chrzciciela na Starym Mieście 28 maja o godz. 19.00 zostanie odprawiona uroczysta Msza Święta rocznicowa. Sodaliski i sodalisów zachęcamy do modlitwy o rychłą beatyfikację Prymasa Tysiąclecia.

Przy tej okazji zamieszczamy fragment wspomnień o kard. Wyszyńskim, które w książce „Czas nigdy go nie oddali" zamieścił ks. prałat Tadeusz Uszyński, długoletni moderator i twórca odrodzonej w 1980 r. Sodalicji Mariańskiej w Polsce (w tym roku obchodzimy 15. rocznicę śmierci ks. Uszyńskiego):

„Długo nie wiedziałem o Księdzu Prymasie nic, choć moją rodzinną miejscowość Boguty dzieli od Zuzeli niecałe 10 kilometrów w linii prostej. (...) Gdy później znalazłem się na pierwszym roku Warszawskiego Seminarium Duchownego, Ksiądz Prymas chciał rozmawiać osobiście ze wszystkimi alumnami rozpoczynającymi seminarium.(...) Przypominam sobie jego słowa, które wówczas wypowiedział: - Bywałem na odpustach w Bogutach...Jak się ma Twoja rodzina? Z panem Uszyńskim przewoziliśmy książki za Bug.

Później dopiero dowiedziałem się w rodzinie, że Ksiądz Prymas jako mały chłopiec, syn organisty w Zuzeli, często ze swoim ojcem i moim dziadkiem przewozili przez rzekę Bug na Podlasie zakazane tam polskie książki. (...)

8 grudnia 1962 r. wydelegowany zostałem do Belgii na studia w Instytucie Jezuickim „Lumen Vitae". Ksiądz Prymas przeniósł mnie wówczas do katedry warszawskiej, abym będąc zaangażowany w pracę duszpasterską, mógł jednocześnie przygotować się do wyjazdu na studia. We wrześniu 1963 roku po załatwieniu formalności paszportowo - wizowych udałem się na Miodową, na pożegnanie z Księdzem Prymasem. Na zakończenie Ksiądz Prymas popatrzył mi głęboko w oczy i powiedział: - Ale mi wrócisz?!

Nie rozumiałem wówczas tego pytania. Dopiero później pojąłem, że można było ulec pokusie i nie wrócić. Zapytałem wtedy: - A co z młodzieżą, która zostaje?

Usłyszałem odpowiedź: - Wrócisz i będziesz lepiej pracował.

Ksiądz Prymas w dalszym ciągu - choć z daleka - czuwał nad pracą, którą podjąłem w Paryżu. Na skutek przeróżnych trudności nie mogłem w tym okresie dostać się do Belgii. Pozostałem więc na mocy decyzji Księdza Prymasa w Seminarium Polskim w Paryżu i podjąłem tam studia w Wyższym Instytucie Pastoralno - Katechetycznym. Studiowałem przez trzy lata. Gdy wróciłem w sierpniu 1966 roku do katedry warszawskiej, już po kilku miesiącach wezwał mnie Ksiądz Prymas. Dowiedziałem się wówczas, że mam być rektorem kościoła akademickiego św. Anny. Przeraziłem się, bo rektor kościoła akademickiego w moim pojęciu to był tak wysoki autorytet historyczny, moralny i wychowawczy, że w pierwszej chwili nie mogłem się oswoić z tą myślą.

Ksiądz Prymas przybył pewnego dnia na spotkanie z młodzieżą i wtedy, pamiętam - tej grupce młodzieży studenckiej zgromadzonej w kaplicy bł. Władysława z Gielniowa - przedstawił nowego rektora. W tym okresie byłem świadkiem, jak bardzo interesował się duszpasterstwem akademickim, problemami studentów zarówno materialnymi - jak żyją, czy mają co jeść, jak również problemami moralnymi - jaka jest ich postawa, jak przebiegają ich studia, jak się w nie angażują. (...). Ksiądz Prymas interesował się wystawami sztuki sakralnej i pracami młodych artystów, którzy wystawiali swoje prace w kościele akademickim. Często pytał, kim oni są, jaka jest ich sytuacja, a jeśli słyszał, że ktoś z nich ma trudne warunki materialne, jeszcze raz oglądał rzeźby, obrazy czy gobeliny i kupował je. W ten sposób przychodził z pomocą ich autorom, którzy byli szczęśliwi, że sam Ksiądz Prymas poznał się na ich dziełach. (...)

Przychodził do kościoła św. Anny i często głosił konferencje. Kilkakrotnie życzył sobie, aby zorganizować dyskusje ze studentami. Przygotowywali oni wówczas pytania na kartkach, które Ksiądz Prymas segregował według działów. Siadał pośrodku studentów w największej sali, jaka była wówczas do dyspozycji - w zabytkowej, pięknej zakrystii zapełnionej po brzegi. Młodzież zajmowała również korytarze i sąsiednie salki, gdzie z konieczności przeciągnęliśmy głośnik, tak było pełno. Ksiądz Prymas odpowiadał na pytania młodzieży. Ceniła ona sobie te spotkania z Ojcem. Był Ojcem dla wszystkich. Był ich przyjacielem. (...)

Wreszcie, 15 września 1980 roku, w czasie zebrania księży dziekanów archidiecezji warszawskiej w Metropolitalnym Seminarium Duchownym, podczas przerwy Ksiądz Prymas poprosił, abym mu towarzyszył. I spacerując powiedział: - A teraz pora, aby wznowić Sodalicję Mariańską. A może ty to zrobisz?

Stał się Ojcem odrodzonej Sodalicji. Pobłogosławił pracy sodalicyjnej, pisząc własną ręką na złożonym podaniu o zatwierdzenie Sodalicji błogosławieństwo dla tej pracy podjętej na nowo. Sodalicja Mariańska, która była tak ceniona przez Księdza Prymasa, dziś rozwija się coraz bardziej na chwałę Matki Najświętszej i na chwałę Bożą".