Strona główna  /  Kronika Federacji  /  Rok 2021  /  450 lat Sodalicji Mariańskich w Polsce cz. 13

450 lat Sodalicji Mariańskich w Polsce cz. 13

 Kontynuujemy cykl, w którym z okazji Roku Jubileuszowego 450-lecia Sodalicji Mariańskich w Polsce, opisujemy najważniejsze wspólnoty, osoby, miejsca i wydarzenia związane z historią sodalicji na ziemiach polskich. 

Poprzedni odcinek zakończyliśmy w momencie przywrócenia działalności Sodalicji Mariańskiej w Polsce, które nastąpiło jesienią 1980 roku. Prymas Stefan Wyszyński zlecił ówczesnemu krajowemu duszpasterzowi akademickiemu i rektorowi kościoła akademickiego św. Anny w Warszawie, ks. prałatowi Tadeuszowi Uszyńskiemu, „wznowienie działalności  Sodalicji Mariańskich i to w dawnym stylu".

Tej prośby Prymas Tysiąclecia nie skierował do przypadkowego kapłana. „Wiedział bowiem, że jest to Sodalis Marianus, wielki czciciel Matki  Bożej, a jednocześnie wspaniały duszpasterz i organizator. Do zadania odnowienia sodalicji Tadeusz zabrał się z zapałem, zaczynając od kościoła św. Anny, gdzie miał  oczywiście największe możliwości działania. Uważał, że wznowienie działalności Sodalicji Mariańskiej wśród młodzieży akademickiej przyczyni się do odrodzenia moralnego studentów Warszawy" - mówił  w Sodalisie Marianusie Stanisław Uszyński, brat ks. Tadeusza Uszyńskiego.

Kim był ks. Uszyński? Warto przypomnieć jego osobę, tym bardziej, że w tym roku minęło 20 lat od śmierci tego niezwykłego kapłana. Urodził się w 1929 roku w Bogutach na Podlasiu. Jego ojcem był rolnik Marian Uszyński, a matką Bolesława, z domu Zakrzewska. Miał trzech braci: Kazimierza (historyka sztuki i twórcę Muzeum Rolnictwa w Ciechanowcu), Eugeniusza (zajmującego się spółdzielczością w Siedlcach) i Stanisława (inżyniera i realizatora dźwięku). - Nasza rodzina przesiąknięta była duchem wiary i niepodległości Ojczyzny zmagającej się z zaborcami. Pradziad Aleksander kolportował przez Bug gazetki z Kongresówki. Nasz ojciec Marian jako ochotnik bronił w 1920 roku niepodległej Ojczyzny przed bolszewickim zalewem. Bracia mamy jako rezerwiści podnosili swoje kwalifikacje wojskowe biorąc udział w organizowanych ćwiczeniach. Wuj, porucznik Jan Zakrzewski został zamordowany w Starobielsku, a jego żonę, Władysławę Zakrzewską, wywieziono podczas okupacji sowieckiej na Syberię z trójką małych dzieci. Wyrastaliśmy w rodzinie, w której Bóg - Honor - Ojczyzna traktowano jako najwyższy nakaz moralny - mówi Stanisław Uszyński.

- Tadzio wcześnie został ministrantem. Byliśmy z tego dumni. Podziwialiśmy go, jak stał przy ołtarzu, poważny i skupiony. Był zwyczajnym chłopcem, wyróżniał się jednak spośród rówieśników skromnością, dobrocią oraz pokorą. Zdawaliśmy sobie sprawę, że jest z nas najzdolniejszy. Liczyliśmy się z jego zdaniem - wspomina Krystyna Cwalina-Zyskowska, koleżanka z Bogut.

Tadeusz ukończył w Różanymstoku Liceum prowadzone przez salezjanów, którzy doskonale rozumieli, jak ważne jest duchowe i religijne wychowanie młodzieży. - Rano i wieczorem odmawiano wspólnie pacierze. Codziennie wszyscy uczestniczyli we Mszy św. w szkolnym kościele, przystępując gremialnie do Komunii św. Co miesiąc spowiadaliśmy się. Raz w miesiącu braliśmy udział w nabożeństwie „Ćwiczenie dobrej śmierci". Były to modły o łaskę szczęśliwej śmierci - opowiada ks. Stanisław Scech, który również ukończył tę szkołę. Dodaje, że w Różanymstoku istniał tzw. szpitalik, czyli apteka podstawowych leków i opatrunków oraz pokoiki z łóżkami dla chorych uczniów. Szpitalikiem kierował uczeń Tadeusz Uszyński. W każdej klasie prowadził kursy udzielania pierwszej pomocy, egzaminował i wydawał zaświadczenia. Był w stałym kontakcie z lekarzem z Sokółki. Umiejętności te bardzo przydały się mu w późniejszym, kapłańskim życiu.

- Tadeusz Uszyński był pracowity, punktualny, uprzejmy i koleżeński. Cenili go za to księża profesorowie, asystenci, bracia salezjańscy, a także uczniowie. Miał szczególne uzdolnienia do przedmiotów humanistycznych - wspomina ks. Scech.

Tadeusz Uszyński był harcerzem i żołnierzem AK. To właśnie pełniąc funkcje zwiadowcze w AK tak mocno nadszarpnął swoje zdrowie, że w stanie krytycznym znalazł się w szpitalu. I właśnie wtedy, podczas zmagań z ciężką chorobą, zrodziło się jego powołanie kapłańskie. Bardzo chciał zostać księdzem. Czasem żartował, że nawet sama nazwa jego rodzinnej miejscowości, Boguty, świadczy o tym, że jego powołaniem jest kapłaństwo. Bo w końcu: Bogu, ty.

O Bogutach i swoich rodzinnych okolicach zresztą nigdy nie zapominał. Wspierał swoją parafię i znacznie przyczynił się do wybudowania w niej nowego kościoła. Pamiętał także o leżącej nieopodal Zuzeli, rodzinnej wsi Prymasa Tysiąclecia. Ufundował tam pomnik kard. Wyszyńskiego, przyczynił się do ufundowania dzwonów i wybudowania dzwonnicy, do rekonstrukcji chrzcielnicy, przy której w 1901 roku przyszły Prymas był ochrzczony i wreszcie do stworzenia Muzeum Lat Dziecięcych Stefana Wyszyńskiego.

Tadeusz wstąpił do Wyższego Seminarium Duchownego w Warszawie, a święcenia kapłańskie przyjął 7 sierpnia 1955 r. z rąk bp Wacława Majewskiego.

Po święceniach pracował jako wikariusz w Józefowie, Piasecznie, na warszawskich Bielanach i w katedrze św. Jana. W tej ostatniej parafii dał się poznać m.in. jako wspaniały duszpasterz młodzieży, co prawdopodobnie spowodowało, że kard. Wyszyński wysłał go na studia do Paryża, aby przy okazji zapoznał się tam z warunkami pracy duszpasterstw młodzieżowych w Europie Zachodniej. Na miejscu ks. Uszyński zaangażował się w działalność duszpasterstwa akademickiego grup międzynarodowych, nawiązał bliską współpracę z kard Lustigerem, zaprzyjaźnił się z Bratem Rogerem. Poznał wielu ciekawych i wartościowych ludzi, a kontakty te owocowały w późniejszej pracy. W Instytucie Pastoralnym obronił doktorat i w 1966 roku wrócił do kraju.

Został mianowany rektorem kościoła akademickiego św. Anny. - Trzeba było wielkiej odwagi i hartu ducha, aby prowadzić w tamtych trudnych czasach nauczanie Ewangelii Chrystusowej wśród młodzieży, w której szeregi władza ludowa wprowadzała swoich agentów. A brat Tadeusz niczego się nie bał, odważnie, ze spokojem i determinacją wykonywał swoje zadania, bo wierzył w ich sens - wspomina Stanisław Uszyński.

Ciąg dalszy nastąpi. Wszystkie wypowiedzi w tekście o ks. Uszyńskim, jeżeli nie zaznaczono inaczej, pochodzą z książki „Pomnik ze wspomnień wzniesiony".