Strona główna  /  Propozycje formacyjne  /  Rok 2017  /  Strapienie duchowe

Strapienie duchowe

Strapienie duchowe

 Strapienie duchowe to normalny stan w życiu duchowym. Czym jest? Jak zachowywać się w tym stanie?
 
Św. Ignacy o strapieniu pisze więcej niż o pocieszeniu, ale nic dziwnego, ponieważ jest to stan dużo bardziej skomplikowany i trudniejszy do dobrego przeżycia niż pocieszenie. W Ćwiczeniach duchowych założyciel jezuitów wyjaśnia: „To, co jest przeciwieństwem reguły trzeciej (o pocieszeniu) nazywam strapieniem. I tak ciemność w duszy, zakłócenia w niej, poruszenia do rzeczy niskich i ziemskich, niepokój z powodu różnych miotań się i pokus, skłaniający do nieufności, bez nadziei, bez miłości. Dusza stwierdza wtedy, że jest całkiem leniwa, letnia, smutna i jakby odłączona od swego Stwórcy i Pana".

W liście do s. Teresy Rejadell św. Ignacy precyzuje: „W strapieniu nieprzyjaciel dręczy nas bez przerwy, wywołuje smutek, którego przyczyn zupełnie nie rozumiemy. Nie odczuwamy żadnej pobożności ani w modlitwie, ani w kontemplacji, żadnego smaku i upodobania wewnętrznego w mówieniu i słuchaniu o rzeczach Bożych. Na tym jednak nie koniec, bo gdy nieprzyjaciel spostrzeże, że jesteśmy osłabieni i upokorzeni przez tego rodzaju przykre przeżycia, wówczas podsuwa nam myśl, że Bóg, nasz Pan, zupełnie o nas zapomniał. W takich chwilach zaczyna nam się wydawać, że jesteśmy daleko od Pana naszego i że wszystko, co zrobiliśmy i chcielibyśmy jeszcze zrobić, nie ma żadnej wartości. W ten sposób nieprzyjaciel stara się doprowadzić nas do całkowitej utraty ufności."

Tak więc działanie złego ducha jest proste: kiedy w naszym życiu duchowym jest dobrze, robi wszystko, żeby było źle. A kiedy jest źle, robi wszystko żeby było jeszcze gorzej. Stara się nam wmówić, że nasza modlitwa jest zła, nie ma sensu, życie religijne to absurd, a Bóg jest daleko, odwrócił się od nas, albo wręcz w ogóle Go nie ma. I nagle człowiek, który do tej pory chętnie się modlił, przestaje czuć smak modlitwy, chętnie interesował się Bogiem i religią, przestaje się tym interesować. Modlitwa staje się ciężką walką o to, aby w niej wytrwać, podczas gdy wszystko skłania do tego, aby ją skrócić, przerwać i najlepiej w ogóle do niej nie wracać. Co więcej, rodząca się pustka i ciemność w zakresie spraw duchowych sprawia, że w coraz jaśniejszym kolorze zaczynają się nam jawić sprawy ziemskie, materialne. One coraz bardziej nas pociągają.

„W strapieniu odzywają się te wszystkie żądze i namiętności człowieka, o których tak łatwo zapomina się w chwilach pocieszenia. W pocieszeniu można nawet ulec złudzeniu sądząc, że zostały one już raz na zawsze pokonane. Strapienie demaskuje tę iluzję i każe nam z całym realizmem podejść do starego człowieka mieszkającego w nas. Ponieważ w strapieniu Bóg wydaje się bardzo odległy, jakby był snem, dlatego istnieje potrzeba oparcia się na czymś, co da się dotknąć. W strapieniu duchowym rodzi się nienasycalna wprost potrzeba konsumpcji pojętej w najszerszym znaczeniu, przy czym konsumpcja zmysłowa jest pierwszą, po którą sięga się najczęściej" - pisze o. Józef Augustyn SJ w książce Adamie, gdzie jesteś?

Wspomniane szczególne zainteresowanie konsumpcją zmysłową i sprawami materialnymi rodzi w człowieku ogromne poczucie winy i zniechęcenia.

Mówimy przecież o kimś, kto jest już na pewnym poziomie życia duchowego, regularnie się modli, przystępuje do sakramentów, posiada pogłębioną relację z Bogiem. I nagle - ten Bóg przestaje go interesować. Zamiast modlitwy coraz częściej wybiera płytką i głupią rozrywkę, a nawet wpada wprost w grzechy np. przeciwko szóstemu i siódmemu przykazaniu, co wcześniej wydawało mu się nie do pomyślenia. Na poziomie uczuciowym taki człowiek przeżywa ogromne cierpienie i zamęt. Poczucie winy miesza się z rozpaczą, chronicznym smutkiem i brakiem nadziei. W efekcie pojawia się depresja, która jest już stanem chorobowym i jako taką trzeba ją leczyć.

Ale o wiele ważniejsze jest dostrzeżenie tego, co się za tym stanem kryje. Subiektywnie wydaje się nam, że Bóg jest daleko, obiektywnie jest On bardzo blisko, subiektywnie wydaje się nam, że z powodu naszych grzechów pójdziemy do piekła, obiektywnie nasz rozwój duchowy postępuje.

W stanie strapienia nie należy identyfikować się ze swoimi emocjami, bo one mogą nas zaślepić i doprowadzić do rozpaczy. Ponieważ ogólny zamęt duchowy jest tutaj gigantyczny, sami nie jesteśmy w stanie rozeznać naszej sytuacji w sposób wystarczający. Szczególnie w takim stanie konieczne jest wsparcie kierownika duchowego. Pomoże on w obiektywizacji naszych stanów uczuciowych, uporządkowaniu ich i będzie towarzyszem na drodze do Boga. W najgorszych stanach samotności i subiektywnego opuszczenia przez Boga będziemy mogli oprzeć się właśnie na naszym kierowniku duchowym, jego słowach i wskazówkach.

Św. Ignacy podaje zasady, co robić, a czego nie robić w strapieniu duchowym. Zaznacza, że przede wszystkim nie należy robić żadnej zmiany, ale mocno i wytrwale stać przy postanowieniach i decyzjach podjętych wcześniej. Chodzi tu najpierw o decyzje zasadnicze: małżonek pozostaje wierny swojemu współmałżonkowi, zakonnik po ślubach wieczystych nie występuje z zakonu, pracownik nie zmienia pracy tylko dlatego, że nagle przestała go satysfakcjonować. Chodzi tu jednak również o decyzje mniejsze, ale też ważne: pozostać wiernym modlitwie, sakramentom, praktykom religijnym. Krótko mówiąc: za wszelką cenę trwać przy podjętych wcześniej dobrych decyzjach, nie łamać złożonych ślubów czy przyrzeczeń, nie stawiać na głowie całego dotychczasowego swojego świata.

„W strapieniu, kiedy człowiek odnajduje pozorne, zewnętrzne tylko przyczyny swojego bolesnego stanu, przychodzą silne impulsy wewnętrzne do dokonywania nagłych, szybkich zmian, bez głębszego zastanowienia się czy też radzenia się innych. Im bardziej intensywne strapienie, tym silniejszy impuls do podejmowania decyzji. W takich właśnie momentach sprawdza się prawda ludowego przysłowia: Co nagle, to po diable. Zły duch pałając wielkim gniewem przeciwko człowiekowi, jest świadom, że jego czas jest krótki (Ap 12, 12), stąd też tak mocno nalega na dokonanie zmian pod jego wpływem. Czas szatana jest krótki, jak krótki jest nieraz czas strapienia, dlatego należy się uzbroić w cierpliwość. W stanie strapienia nie ma żadnych możliwości podejmowania dobrych i rozsądnych wyborów i decyzji" - tłumaczy o. Augustyn.

Drugą rada, jaką podaje św. Ignacy na czas strapienia, jest, aby wydłużyć czas modlitwy, podjąć post i praktyki pokutne, ofiarować jałmużnę. Czyli paradoksalnie: im bardziej czujemy, że Bóg jest daleko, tym bardziej starajmy się być bliżej Niego. I wreszcie św. Ignacy zachęca do cierpliwości. „Będący w okresie strapienia niech się sili na wytrwanie w cierpliwości, która jest przeciwna napaściom, jakie go spotykają, i niech myśli, że rychło dozna pocieszenia, jeśli tylko z pilnością przeciwstawi się temu strapieniu" - czytamy w Ćwiczeniach duchowych.
Cdn.