Zmarła śp. Barbara Chodorowska
Z głębokim żalem informujemy, że w wieku 98 lat zmarła śp. Barbara Chodorowska, sodaliska powojennej Akademickiej Sodalicji Mariańskiej, wieloletnia nauczycielka języka polskiego w Liceum Ogólnokształcącym im. Jana Zamoyskiego w Warszawie. Była osobą pod wieloma względami wyjątkową, mądrą, pokorną, serdeczną, ogromnie kochającą Boga i Matkę Najświętszą.
Do Sodalicji Mariańskiej Akademików w Warszawie wstąpiła tuż po wojnie. Wybrała tę wspólnotę, gdyż w umiejętny sposób łączono tam formację duchową z formacją intelektualną. W sodalicji nauczyła się radykalizmu wiary, prowadzenia intensywnego, zdyscyplinowanego życia duchowego. Pogłębiła się też jej pobożność maryjna. – „Doszedł tak ważny dla mnie wymiar intelektualny. Zrozumiałam, dlaczego tak naprawdę czcimy Matkę Bożą, w czym może Ona nam pomóc. Chodzi o to, że przez Nią idziemy do Jezusa, bez Niej byśmy nie zrozumieli do końca naszego Pana. Maryja jest kwintesencją Ewangelii. Cały Dekalog i wszystkie normy etyczne zawierają się w życiu Matki Bożej” – mówiła p. Barbara w wywiadzie dla Sodalisa Marianusa (2/2020).
Była związana z siostrami niepokalankami, propagowała system dydaktyczno-wychowawczy bł. Marceliny Darowskiej. Przez całe życie p. Chodorowska prowadziła głębokie życie duchowe, była zafascynowana duchowością karmelitańską, razem z mężem Andrzejem byli zawsze wierni Bogu, Kościołowi, Ojczyźnie, rodzinie i samemu sobie, czyli własnemu honorowi i godności. W tym duchu wychowali swoje dzieci.
P. Barbara nigdy nie straciła kontaktu z sodalicją. Pamiętała, że jest sodaliską i tak pozostanie do śmierci. Przychodziła na Chłodną, gdzie spotkania organizował śp. ks. Tadeusz Uszyński. Utrzymywała serdeczne relacje z koleżankami i kolegami dawnej Akademickiej Sodalicji Mariańskiej. Potem regularnie uczestniczyła w spotkaniach dla sodalisów seniorów, które co kwartał organizował w Domu Pielgrzyma „Amicus” pan prezes Grzegorz Baran.
W życiu zawodowym Barbara Chodorowska poświęciła się nauczaniu. Ponad 40 lat uczyła języka polskiego w renomowanym Liceum Ogólnokształcącym im. Jana Zamoyskiego przy ul. Smolnej w Warszawie. W pamięci wychowanków zapisała się jako znakomita nauczycielka z powołania, wielki autorytet.
„Pozostanie w mojej pamięci jako człowiek wielkiego serca, wzór pedagoga, polonisty i wychowawcy, który naucza słowem i przykładem – wspomina na stronie internetowej szkoły Bogumiła Kozyra, również długoletnia polonistka w Liceum Zamoyskiego. - Nauczanie było Jej pasją i powołaniem rozumianym jako dawanie świadectwa i dzielenie się.
Uczyła nas, jak wymagać od siebie, aby roztropnie godzić obowiązki zawodowe i rodzinne; jak stawiać wymagania uczniom, wobec których trzeba pamiętać o długomyślności w procesie dydaktyczno-wychowawczym, zawsze z nadzieją na lepsze.
Subtelną ironią, delikatną aluzją, niedopowiedzeniem, gestem, spojrzeniem reagowała na niewłaściwe słowa czy zachowania. Dzięki nienagannej polszczyźnie, wyważonym opiniom i poczuciu humoru, łagodziła różne konflikty, zachowując żartobliwy dystans wobec samej siebie. Dzielenie się dobrem i pięknem, czyli, jak mawiała, zapładnianie intelektualne i duchowe, to fundament procesu pedagogicznego. Materialnym tego wyrazem były różne publikacje, począwszy od interesujących książek poprzez wartościowe artykuły prasowe na programach imprez kulturalnych skończywszy, przynoszone do szkoły i prezentowane z elegancją i wdziękiem. Pani Barbara Chodorowska pozostaje nadal moim mentorem, który świadectwem swego życia na trwałe zakodował się w mym sercu i nie zastąpi go żaden twardy dysk ani sztuczna inteligencja”.
Po przejściu na emeryturę Barbara Chodorowska nie przestała służyć swoją wiedzą, mądrością, doświadczeniem. „Rozpoczął się w moim życiu okres dojrzewania, zbierania nowych owoców, czas pokoju i zadowolenia. Zupełnie nieoczekiwanie zaprzyjaźniony ze mną kapłan zaproponował mi kontakt z rektorem Wyższego Seminarium Duchownego Diecezji Warszawsko-Praskiej. Była to wówczas nowa placówka i szukała wykładowców. Podjęłam się, z wielkim niepokojem i niepewnością, wykładów z literatury religijnej Polski, Europy i świata. Prowadziłam też fakultet z kultury języka. Praca z młodymi alumnami dawała mi ogromną radość i satysfakcję. Wychowywaliśmy się nawzajem. Poprzez nasze zajęcia staraliśmy się bardziej być niż mieć” – mówiła w wywiadzie dla Sodalisa Marianusa.
Pogrzeb Barbary Chodorowskiej odbył się 3 listopada br. na Starych Powązkach w Warszawie. Msza św. pogrzebowa odprawiona została w kościele św. Karola Boromeusza. W kazaniu ks. Konrad Biskup, rektor Wyższego Seminarium Duchownego Diecezji Warszawsko – Praskiej (WSD DWP), powiedział, że żegnamy osobę wyjątkową, kobietę głębokiej wiary, ogromnego serca i niezwykłej mądrości.
- Po studiach polonistycznych rozpoczęła swoją wielką, życiową misję – uczenia innych. Uczniowie wspominają ją jako osobę wymagającą, a zarazem pełną życzliwości i ciepła. Taką, która nie tylko przekazywała wiedzę, ale także kształtowała wrażliwość i charakter. Pokazywała, że słowo ma znaczenie, że może budować, inspirować, otwierać na piękno i prawdę o człowieku. Dla wielu stała się inspiracją, by rozwijać się w kierunku kultury słowa, by samemu sięgać po literaturę, pisać, tworzyć, uczyć innych. Niektórzy właśnie dzięki niej wybierali drogę studiów polonistycznych, dziennikarskich czy nauczycielskich. Sam fakt, że dziś żegnają ją tutaj jej dawni uczniowie, jest najpiękniejszym świadectwem tego kim była jako nauczycielka – wspominał Zmarłą ks. Biskup.
Ks. rektor podkreślił, że życie Barbary Chodorowskiej było poświęcone nauczaniu. Nie tylko w sensie zawodu, ale też powołania. Kiedy po latach pracy w szkole przyszedł czas, by odpocząć, nie przestała dzielić się swoją pasją do słowa, literatury. Od 2002 r. przekazywała swoją wiedzę i doświadczenie alumnom WSD DWP.
- Ja sam doświadczyłem dobroci i cierpliwości pani profesor, gdy w 2004 r. uczyła mnie na I roku w seminarium. Pamiętam doskonale jej ciepło, delikatność, ale też jej pragnienie, aby nie tylko uczyć, ale by nauczyć. Każde spotkanie z nią niosło ze sobą pokój i mądrość, której się nie zapomina. Dla nas, kleryków, była kimś więcej niż wykładowcą. Była człowiekiem, przy którym chciało się stawać lepszym. Dlatego z głębi serca mogę powiedzieć: pozostawiła w nas trwały ślad. Dziękujemy Bogu za jej życie, za dobro, które czyniła, za jej oddanie uczniom i studentom, za to, że przez 98 lat życia była dla wielu ludzi światłem, przewodnikiem, żywą lekcją wiary, nadziei i miłości. Dziękujemy także za jej pokorę, pomimo tylu doświadczeń, mimo dorobku. Nie szukała rozgłosu, żyła cicho, z uśmiechem wykonując swoje zadania. Po prostu żyła dobrze, po Bożemu, jakby wiedziała, że w oczach Boga liczy się nie to, jak dobrze o kimś mówią, ale jak wiele dobra zostawia po sobie. Nauczyła nas, że być człowiekiem to znaczy służyć innym, mądrze, spokojnie, z uśmiechem, z wiarą w sens dobra – mówił ks. Konrad Biskup.
Na zakończenie liturgii Syn Zmarłej przeczytał krótkie, przejmujące wspomnienie. Oto jego treść w całości:
„Żona, Matka, Babcia, Prababcia. Niełatwe życie. Od przedwojennego dobrobytu, poprzez koszmar okupacji, do skromnego życia w zniewolonej, komunistycznej Polsce. Dopiero sam koniec życia przeżyła w dość komfortowych warunkach. Patriotka, nonkonformistka, kuszona apanażami w przypadku wstąpienia do partii – zawsze odmawiała. Brzydziły ją srebrniki poplamione krwią pomordowanych Żołnierzy Wyklętych.
Wymagająca, gdyż wierna swoim zasadom. Chwilami trudna, ale kochająca, życzliwa wobec wszystkich. Niezmiennie powtarzała: «O, jaki świat jest mały», przypadkowo spotykając lubiących ją i szanujących swoich licznych wychowanków.
Bardzo kochała swoją rodzinę, której oddała wszystko, w przenośni i dosłownie. Głęboko wierząca. Ufała, że zostawiając na ziemi swe śmiertelne ciało, które wkrótce złożymy w grobie, przejdzie do wiecznego życia. Przebywając już w drugim szpitalu, na Sali R, szepnęła do mnie: «Oddałam się już całkiem Bogu. Jestem w pełni gotowa na swą śmierć».
Pewnie teraz patrzy na nas z góry. Mamo, do zobaczenia!”
