Kontynuujemy relację ze Spotkania Plenarnego Ogólnopolskiej Rady Ruchów Katolickich, które odbyło się 12 kwietnia br. w Warszawie. Było to pierwsze spotkanie plenarne po śmierci o. Adama Schulza SJ, który w przygotowanie go zdążył wnieść jeszcze wielki wkład. Nie wygłosił już jednak wykładu o źródłach chrześcijańskiej nadziei, który przygotował. Oto obszerne fragmenty tego tekstu:
Żyć nadzieją, to dostrzegać obecność Królestwa Bożego w świecie i w człowieku, także pośród ciemności i braku nadziei. Trzeba głosić Jezusa Chrystusa i bliskość Królestwa Bożego.
Rok Jubileuszowy ma na celu budzenie chrześcijańskiej nadziei i przypomnienie wiernym ich tożsamości oraz misji. W ramach czterech kluczowych tematów – modlitwy, przebaczenia, pielgrzymowania i braterstwa – Kościół zachęca wiernych do duchowego odnowienia oraz aktywnego niesienia nadziei w społeczeństwie. Nie chodzi tu jednak o nadzieję, że „jakoś to będzie”. W Roku Jubileuszowym Kościół przypomina nam o nadziei chrześcijańskiej – tej, która wykracza poza śmierć i o której Papież Franciszek powiedział, że nie jest szczęśliwym zakończeniem, na które trzeba bezczynnie czekać, nie jest filmowym „happy endem”: jest obietnicą Pana, którą należy przyjąć tu, teraz, na tej cierpiącej i jęczącej ziemi.
To nadzieja zbawienia, której fundamentem jest Zmartwychwstanie naszego Pana, Jezusa Chrystusa. Życie wieczne już jest w nas obecne i nadzieja to podejmowanie życia wiecznego na co dzień.
Kiedy Pan Jezus wołał: Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię, nie obiecywał, że zdejmie z nas brzemię i jarzmo. Powiedział, że podjęcie pielgrzymki przez życie z Nim sprawi, że nasze codzienne, życiowe zmagania nabiorą sensu i celu, i doprowadzą nas do ostatecznego spełnienia: Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem,
a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie». (Mt 11, 28–30)
Ta obietnica odnosi się zarówno do życia indywidualnego człowieka, jak i życia społecznego. Spojrzenie na rzeczywistość przez pryzmat Ewangelii pozwala podejmować decyzje i działania, które uwzględniają dwie perspektywy: doczesności i wieczności, i na tym polega chrześcijański realizm.
Źródłem nadziei jest fakt, że:
– świat został stworzony i jest nieustannie stwarzany przez Boga,
– Bóg narodził się pośród nas, zbawił nas i wyzwolił z wszelkiego grzechu i zła,
– na ziemię został posłany, wylany Duch Święty.
Ta żywa obecność Ojca, Syna i Ducha Świętego jest dla nas źródłem prawdziwej nadziei, ale – jak wiemy – nie jest nam łatwo dostrzec obecność i działanie Boga w naszym sercu, w relacjach międzyludzkich, w świecie. Bóg często przychodzi do nas pośród ciemności, w doświadczeniu własnej niemocy. Możemy powiedzieć, że obecność Zmartwychwstałego i „bliskość” Królestwa Bożego są w naszym odbiorze naznaczone znakiem krzyża. Żywa nadzieja, czyli jedność z Bogiem, często dociera do nas pośród bólu i cierpienia.
Przytoczę słowa norweskiego biskupa: „Mieć nadzieję to ufać, że wszystko, nawet niesprawiedliwość, może mieć sens i cel. Światło «świeci w ciemności», często jej nie eliminując. Stanie się to dopiero w nowych niebiosach i na nowej ziemi, gdy «nie będzie już nocy». Tu i teraz nadzieja objawia się jako promyk. Ma naturę czegoś zaraźliwego, rozprzestrzenia się, przechodząc z serca do serca. Siły totalitarne zawsze pracują nad tym, by wymazać nadzieję i wywołać rozpacz. Rozwijać się w nadziei oznacza ćwiczyć się w wolności.”
Podstawowe Źródła nadziei
Duch Święty jest Źródłem naszej nadziei – napełniajmy się Duchem. Napełniajmy się Duchem Świętym na nowo. Źródłem nadziei jest żywa obecność i działanie Ducha Świętego w świecie. Duch Święty stwarza, uzdrawia, zbawia i uświęca serce człowieka, świat, cały wszechświat. I my – częściowo świadomie, częściowo nie – uczestniczymy w tym procesie na co dzień przez naszą pracę, nasze działania, myśli – podejmowane z wiarą we współpracę z Bogiem.
Sposobem poszukiwania tych obszarów współpracy z Bogiem, także światłem pośród ciemności, nadziei w sytuacjach beznadziejnych, jest rozeznanie.
Ludzie nadziei są „ośrodkami” odkrywania dróg życia, miejsc rodzenia się Królestwa Bożego pośród nas.
W ruchach dokonuje się to przez odkrywanie tożsamości, powołania, misji człowieka świeckiego, współpracę z Duchem Świętym w przemianie tego świata, w budowaniu Królestwa Bożego i synodalność, czyli pełniejszą współpracę różnych członków Kościoła.
Kim jest Duch Święty?
Duch Święty jest Bogiem, który jako Miłość i dar „napełnia okrąg ziemi” (Jan Paweł II, Dominum et vivificantem, nr 54). Jezus, wstępując do Ojca, powiedział apostołom, że nie zostawi ich sierotami, że ześle im Ducha Pocieszyciela, który ich wszystkiego nauczy i pomoże im pełnić ich apostolstwo w świecie.
Duch Święty to „Bóg ukryty”, trudno nam Go zobaczyć, opisać, stąd tak różne określenia Ducha Świętego w Biblii: wiatr, ogień, gołębica…
Ducha Świętego poznajemy po owocach, jakie On czyni w sercu człowieka, w rodzinach, wspólnotach, Kościele oraz w świecie. Ale On sam zawsze będzie umykał naszym próbom zaszufladkowania Go, zdefiniowania. Spotykając Go, spotykamy się z bliskością Boga, a zarazem – z nieskończoną Tajemnicą.
Działanie Ducha Świętego przyrównywane jest do wiatru
W Biblii Duch Święty nazywany jest ruach,cooznacza dwa ściśle ze sobą złączone pojęcia: wiatr i oddech.
Wiatru nie można w żaden sposób okiełznać, nie można go „uwięzić w butelce” ani zamknąć w pudełku. Wiatr takim działaniom się nie podda. Przestałby być wiatrem, to znaczy powietrzem w ruchu, a stałby się raczej powietrzem nieruchomym, martwym.
Obraz gwałtownego wiatru i wichury wyraża potęgę, wolność i transcendencję Ducha Bożego. Także w naturze wiatr jest wspaniałym wyrazem siły burzliwej i nieujarzmionej. Potrafi „rozwalać góry i druzgotać skały” (por. 1 Krl 19, 11), czy też „piętrzyć fale aż do nieba i zniżać je aż do otchłani” (por. Ps 107, 25-26).
Obrazy tchnienia i oddechu, tzn. lekkiego powiewu, oddają natomiast dobroć, delikatność, spokój i immanencję Ducha Bożego. Oddech oznacza to, co w człowieku jest najintymniejsze, osobiste, bo wydobywa się z jego wnętrza, a zarazem najbardziej witalne, bo świadczy o tym, że człowiek żyje.
Duch Święty w sposób najbardziej oczywisty uosabia więc misterium Boga, który jest jednocześnie absolutną potęgą i bezgraniczną delikatnością, niepowstrzymanym ruchem i niewyczerpanym spokojem.
Duch Stworzyciel
Punktem wyjścia dla rozważań o Duchu Stworzycielu jest bez wątpienia werset z Księgi Rodzaju: „Duch Boży unosił się nad wodami” (Rdz 1, 2).
Wyznanie, że Duch Święty jest Stworzycielem, ujawnia, że sfera Jego działania nie jest ograniczona do Kościoła i do historii zbawienia, ale jest tak szeroka, jak rozległe jest całe stworzenie i jak rozległa jest cała historia.
Żadna epoka w historii nie jest pozbawiona Jego aktywnej obecności. Działał On przed Chrystusem, za czasów Chrystusa i działa po Chrystusie.
On stwarza na nowo to, co już raz stworzył. Działanie stwórcze Ducha należy więc umiejscowić na początku doskonalenia tego, co stworzone; możemy powiedzieć, że nie był On tym, który wydobył świat z nicości i nakazał mu istnieć, ale raczej tym, który przeprowadza stworzenie od istnienia bezkształtnego do istnienia uformowanego i doskonałego. Innymi słowy, Duch Święty przeprowadza stworzenie od chaosu do kosmosu, czyni zeń coś, co jest piękne, uporządkowane, oczyszczone, to znaczy „świat” w pierwotnym tego słowa znaczeniu.
Duch działa zarówno w porządku natury, jak i w porządku łaski. Łaska nie niszczy natury, ale ją „zakłada” i na niej buduje. Dzieje się tak również po grzechu, ponieważ grzech „zranił” naturę, ale nie zepsuł jej całkowicie. Z tego punktu widzenia nowe stworzenie jest odrestaurowaniem, odnowieniem, podniesieniem, a nie stworzeniem z niczego, jak to miało miejsce na początku.
Dzięki pierwszemu stworzeniu jesteśmy stworzeniami Boga; na mocy drugiego – nowego – stworzenia jesteśmy również dziećmi Bożymi. Nowe stworzenie nie jest więc niczym innym, jak ponownym narodzeniem „z góry” albo „z Ducha”, o którym mówi Jezus w Ewangelii (por. J 3, 3. 5).
Wzywać nad sobą Ducha jako Stwórcę oznacza poddanie się w całkowitym zawierzeniu działaniu Boga; oznacza także przyjęcie wobec Niego postawy „stworzenia”, oznacza wreszcie nie stawianie żadnych warunków i bycie gotowym na wszystko. Chodzi o poddanie się – czy oddanie – Bogu bezgranicznie, jak to uczyniła Maryja, gdy rzekła: „Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według twego słowa!” (Łk 1, 38). Dodajmy, że ten moment był interpretowany przez Ojców Kościoła jako najwyższe objawienie Ducha jako Stworzyciela: „Moc stwórcza Najwyższego utworzyła ciało Chrystusa w chwili, gdy Duch Święty zstąpił na Dziewicę Maryję.”
Duch Święty nas napełnia
W Nowym Testamencie odnajdujemy trzy formy czasownikowe i trzy obrazy stosowane dla wyrażenia przyjścia Ducha Świętego do nas:
– dostąpienie chrztu w Duchu Świętym,
– przyobleczenie w Ducha Świętego (Łk 24, 49),
– oraz napełnienie Duchem Świętym.
Ta trzecia forma jest stosowana najczęściej. O Jezusie mówi się, że „pełen Ducha Świętego” powrócił znad Jordanu (Łk 4, 1); pełni Ducha Świętego są: Jan Chrzciciel, Elżbieta, a także Szczepan. Wyrażenia tego użyto również w opisie cudu Pięćdziesiątnicy: „Wszyscy zostali napełnieni Duchem Świętym” (Dz 2, 4).
Każdego dnia prosimy Ducha Świętego, aby napełnił nas nie jakimś darem, choćby najwspanialszym, ale sobą samym.
Na kogo zstępuje Duch Święty? – pytał kiedyś św. Bonawentura. I odpowiadał: „Przychodzi tam, gdzie jest kochany, gdzie jest zapraszany, gdzie jest oczekiwany”. Ale, jak mówi św. Serafin z Sarowa, „trzeba modlić się jedynie do chwili, w której Duch Święty zstępuje na nas i, według sobie tylko znanej miary, obdarza nas łaską niebieską”. Oznacza to, że Ducha Świętego trzeba przyjąć, a potem – odpowiedzieć na Jego inspiracje, myśleć, działać, pracować.