Strona główna  /  Kronika Federacji  /  Rok 2025  /  7 maja - rozpoczęcie konklawe

7 maja - rozpoczęcie konklawe

Czcigodni Księża Moderatorzy! Drogie Sodaliski i Sodalisi!

Już w środę 7 maja rozpocznie się konklawe, które wybierze nowego papieża. To niezwykle ważne wydarzenie w Kościele, od którego w dużej mierze zależeć będzie przyszłość naszej wspólnoty wiary. Dlatego bardzo prosimy wszystkich o szczególną modlitwę o dobry wybór papieża. Polecajmy Bogu również zmarłego papieża Franciszka. Prosił o to wielokrotnie.

Od momentu rozpoczęcia konklawe kardynałowie – elektorzy stają się „więźniami” Watykanu. Nie mogą w żaden sposób kontaktować się ze światem zewnętrznym. Nie mogą korzystać z internetu, oglądać telewizji, słuchać radia czy czytać gazet. Oczywiście zabronione są rozmowy telefoniczne. Natomiast mogą, (i powinni!), rozmawiać ze sobą, aby się lepiej poznać. Raczej słabo się znają, bo mieszkają w różnych zakątkach świata i bardzo rzadko się spotykają. Skąd więc mają wiedzieć, na kogo głosować?

Kardynałowie zamieszkają w Domu św. Marty, a głosować będą oczywiście w słynnej Kaplicy Sykstyńskiej. Pomiędzy tymi miejscami przejeżdżać będą busami.

Do głosowania uprawnieni są wszyscy kardynałowie, którzy w chwili śmierci papieża Franciszka nie ukończyli 80 lat. Spośród obecnych 252 kardynałów dotyczy to 135 purpuratów, ale kilku z nich nie da rady dojechać. Elektorów z nominacji Jana Pawła II jest 5 (4 proc.), z nominacji Benedykta XVI 22 (16 proc.), a z nominacji Franciszka 108 (80 proc.). W obecnym konklawe bierze udział czterech Polaków: kard. Stanisław Ryłko, kard. Konrad Krajewski, kard. Grzegorz Ryś i kard. Kazimierz Nycz.

Ponieważ zarówno dziekan, jak i wicedziekan Kolegium Kardynalskiego przekroczyli już 80. rok życia i nie mogą brać udziału w konklawe, będzie mu przewodniczył dotychczasowy sekretarz stanu Stolicy Apostolskiej kard. Pietro Parolin z Włoch. Jest on bowiem obecnie najstarszym nominacją kardynałem-biskupem uprawnionym do udziału w wyborze papieża. A także, dodajmy, jest na czele listy tzw. papabili, czyli kardynałów mających największe szanse na wybór. Ale jak mówi znane powiedzenie: kto wchodzi na konklawe jako papież, wychodzi jako kardynał. Historia konklawe pokazuje, że bardzo rzadko zostaje wybrany medialny faworyt. Bo koniecznie należy oddzielić „konklawe medialne” od konklawe realnego.

Przed rozpoczęciem konklawe kardynałowie pod przewodnictwem dziekana, kard. Giovanniego Battisty Re odprawią 7 maja rano Mszę św. pro eligendo Pontifice (w intencji wyboru papieża). Po południu zgromadzą się w Kaplicy Sykstyńskiej, gdzie złożą przysięgę
o zachowaniu tajemnicy konklawe.

Trzeba w tym miejscu zauważyć, że konklawe ma wymiar wręcz duchowo-liturgiczno-teologiczny. Kardynałowie większą część czasu konklawe spędzają nie na głosowaniach, tylko na modlitwie, a nawet słuchają konferencji zaproszonego rekolekcjonisty. Dlatego można konklawe nazwać rekolekcjami, czemu na pewno sprzyja ścisłe odcięcie od świata.

Wszystko zaczyna się od modlitwy do Ducha Świętego i to jest kluczowy moment konklawe. Kardynałowie mają się otworzyć na działanie Ducha Świętego.

Jest rzeczą oczywistą, że to właśnie Trzecia Osoba Boska ma tu najwięcej do powiedzenia. Bóg działa cały czas i bardzo konkretnie, a Jego drogi i zamysły nie są naszymi. Nie można więc przenosić na to zgromadzenie schematów znanych nam z polityki. Nawet jeżeli dałoby się w gronie kardynałów wyodrębnić jakieś frakcje, powiedzieć, że ci są skrzydłem liberalnym, ci konserwatywnym, a ci progresywnym, to w tym przypadku liczą się nazwiska, a nie grupy. A kryterium nie jest frakcja, ale aktualne potrzeby Kościoła.

Z chwilą śmierci papieża Franciszka nastąpił swoisty reset, wyzerowanie i teraz wszystko zaczyna się od nowa. Nie ma już znaczenia, kogo mianował Franciszek, a kogo jeszcze Jan Paweł II. Nie ma znaczenia kogo za faworyta uważają dziennikarze. Nie ma nawet znaczenia kraj czy kontynent, jaki ktoś reprezentuje. Ważne jest JAKIM człowiekiem jest dany kardynał, jakie ma cechy, poglądy, co mówi, jaką ma diagnozę obecnego stanu Kościoła i w ogóle wydarzeń na świecie. To się tak naprawdę liczy!

Do wyboru nowego papieża potrzebna jest większość kwalifikowana dwóch trzecich. To dużo. Zebrać taką większość nie jest łatwo. Zarazem z drugiej strony możliwa jest stabilna grupa jednej trzeciej, która może zablokować tamtą. Pojawia się wtedy szansa na wybór jakiegoś nowego, trzeciego, kompromisowego kandydata. Być może takiego, który wcześniej nie był w ogóle brany pod uwagę. Dlatego ostateczny wybór może być dla wszystkich dużym zaskoczeniem.

Przewidziane są dwa głosowania rano i dwa po południu. Elektorzy będą głosowali do skutku. Na kartce wypisują imię i nazwisko wybranego kandydata. Są proszeni, aby zmienić charakter pisma, aby nawet żaden z kardynałów, którzy będą liczyć głosy i który mógłby ewentualnie znać charakter pisma danego elektora, nie dowiedział się na kogo on głosował. Głosy liczone są przez dwie grupy kardynałów – skrutatorów, a następnie palone w specjalnym piecu, zamontowanym specjalnie na czas konklawe. Poprzez dodanie odpowiednich barwników, z komina uniesie się dym czarny albo biały.

Kiedy okaże się, że dany kardynał uzyskał wymaganą większość, przewodniczący zgromadzenia podchodzi do niego i pyta: „Czy przyjmujesz?”. Czy kardynał może wtedy odmówić wyboru? Teoretycznie tak, praktycznie nie. Na tym etapie pytanie o przyjęcie wyboru jest czysto formalne. Kardynałowie wchodząc do Kaplicy Sykstyńskiej dobrze wiedzą w czym uczestniczą i o co tutaj chodzi. Wiedzą, że każdy z nich może zostać wybrany.

Kardynałowie nie kandydują na papieża. Nie urządzają kampanii wyborczej. Co prawda trwają rozmowy konsultacyjne, ale one są nie po to, aby zgłaszać tam swoją kandydaturę. One są m.in. po to, aby powiedzieć innym o swojej ewentualnej chorobie. Nie o niemożliwości pełnienia papieskiej posługi, tylko o chorobie. I to już powinno wystarczyć. Zresztą kiedy któryś z kardynałów na jakimś etapie jest już bardzo poważnie brany pod uwagę, dyskretnie się go wypytuje o stan zdrowia. Bez podawania powodów.

Konklawe raczej na pewno nie skończy się po pierwszym głosowaniu, bo to jest głosowanie rozpoznawcze, gdzie kardynałowie głosują „sercem”, czyli na ulubionego kandydata. Potem już głosują bardziej „rozumem”, czyli na tych, którzy mają realną szansę na wybór. Wszystko to może potrwać 2, 3, 4 dni. Raczej nie dłużej, bo już od bardzo dawna konklawe nie trwało dłużej. Jednak tutaj bardzo ważna uwaga: m.in. właśnie dlatego, żeby elektorzy nie czuli na sobie żadnej presji, są odcięci od świata. Nie mogą czuć się przynagleni, żeby już zaraz szybko dokonać wyboru, bo np. niecierpliwią się dziennikarze. Mają rozmawiać i głosować tyle czasu, ile będą potrzebować.

Co ciekawe, wybrany może zostać nie tylko każdy kardynał (również ten, który nie uczestniczy w konklawe), ale także każdy biskup. Prawo dopuszcza nawet wybór zwykłego księdza, jednak takie rzeczy od bardzo dawna się nie zdarzają. Papież jest wybierany z grona kardynałów – elektorów.

Słynne „Habemus Papam” i nazwisko nowego papieża na zakończenie konklawe ogłosi najstarszy nominacją z grona kardynałów - diakonów, tzw. protodiakon, kard. Dominique Mamberti z Francji, dotychczasowy prefekt Najwyższego Trybunału Sygnatury Apostolskiej.

Z chwilą wyboru papież staje się władcą absolutnym w Kościele. Nad nim nie ma już nikogo. Odpowiada jedynie przed Bogiem i historią.

Módlmy się o dobry wybór nowego Ojca Świętego oraz za zmarłego papieża Franciszka. Prosił o to wielokrotnie.