Strona główna  /  Warto przeczytać  /  Referat ks. Tomasza Chrzana

Referat ks. Tomasza Chrzana

 Ks. Tomasz Chrzan, teolog i historyk z diecezji bielsko - żywieckiej, przygotował na nasz czerwcowy Zjazd Delegatów referat o stosunku Stolicy Apostolskiej wobec sprawy niepodległości Polski. Poniżej omówienie tego materiału.

Jak podkreśla autor, Stolica Apostolska nie chciała upadku katolickiej Rzeczypospolitej, ale wydarzenia wskazywały na to, że ten upadek jest nieunikniony.  Świadomość zbliżającego się pierwszego rozbioru Polski poskutkowała szeroką, ale bezskuteczną akcją dyplomatyczną papieża Klemensa XIV na europejskich dworach, szczególnie francuskim, hiszpańskim i austriackim. Kolejne etapy rozbioru Polski pokazały słabość papiestwa na arenie międzynarodowej. Ostatecznie w 1796 r. zlikwidowano Nuncjaturę Apostolską w Polsce.

Dość złożony był stosunek Stolicy Apostolskiej do ruchów narodowo - wyzwoleńczych Polaków, zwłaszcza Powstania Listopadowego i Styczniowego.

Powstanie Listopadowe uderzało w europejski ład i porządek ustalony podczas Kongresu Wiedeńskiego. W Europie bano się narastających tendencji rewolucyjnych. „Państwo Kościelne, słabe politycznie i militarnie, przeżywało kryzys społeczny i ekonomiczny. Bunt obywateli był tylko kwestią czasu. W takiej sytuacji papiestwo liczyło na wojskowe wsparcie ze strony Austrii, którego ta mogła odmówić w przypadku zaangażowania w konflikt w Królestwie Polskim. Wspominając o europejskim ładzie i porządku, trzeba nadmienić jeszcze jeden istotny element papieskiej argumentacji: bunt uderzył w prawowitą władzę, a ta przecież - zgodnie ze wskazówkami św. Pawła (Rz 13, 1-2) - pochodziła od Boga.

Argumentacja ta, niestety, nie uwzględniała istotnej różnicy pomiędzy rewolucjonistami Europy Zachodniej, a <polskimi buntownikami>. Ci ostatni zasadniczo nigdy nie występowali przeciw religii. Wręcz przeciwnie - na polskich sztandarach bardzo często pojawiały się odniesienia do Boga" - pisze ks. Chrzan.

Zwraca również uwagę na fakt niedostatecznej polityki dyplomatycznej na linii Warszawa - Watykan. Wszystkie informacje na temat działań w Królestwie Polskim papież czerpał od nuncjusza apostolskiego w Wiedniu i rosyjskiego ambasadora w Rzymie.

Stosunek papieskiej administracji do sprawy polskich powstańców wyrażały dwa dokumenty. Pierwszy z nich to brewe Impensa charitas z 15 lutego 1831 r. Napominało ono i wzywało polskich duchownych do podporządkowania się prawowitej władzy i głoszenia posłannictwa pokoju. Dokument był jednak bardzo ogólnikowy, a przesłany został tylko na adres dwóch wybranych biskupów: nieżyjącego Prospera Burzyńskiego z Sandomierza i uległego carowi, unickiego Józefa Bułhaka. Brewe nie przyniosło spodziewanego skutku. „Przypuszcza się, że takie działanie papieskiej dyplomacji było celowe. Nie narażano się Rosji, nie potępiono wprost działań powstańczych, w delikatny sposób zwrócono biskupom uwagę na niepoprawne wspieranie powstańców, ale przede wszystkim zyskano na czasie" - zaznacza ks. Chrzan.

Drugi dokument to encyklika Cum primum z 1832 r., w której papież Grzegorz XVI potępia Powstanie Listopadowe i podkreśla konieczność utrzymania europejskiego ładu. Była to prawdopodobnie - jak tłumaczy autor powołując się na ks. prof. M. Żywczyńskiego - chęć obrony Polaków i Kościoła przed represjami. Ale nadzieje te zawiodły, ponieważ car osiągnąwszy własne cele, przystąpił do systematycznego niszczenia Kościoła katolickiego w Królestwie Polskim.

Krytykę działań rewolucyjnych kontynuował Pius IX, którego pontyfikat przypadł na czas Powstania Styczniowego (1863-1864). Intencją tego papieża była troska o pokój w Europie, rozwój wiary i wolność Kościoła na ziemiach polskich. „Wzrosła (...) świadomość represyjnej, antypolskiej i antykatolickiej polityki władz carskich. Zwracano uwagę na mocny związek niepodległościowych dążeń Polaków z troską o własną tożsamość religijną. Nie bez znaczenia był również fakt osobistej sympatii papieża do Polaków. Miał on szerokie i przyjacielskie kontakty z Polonią w Rzymie, dobrze znał polską literaturę i historię. Już na początku swojego pontyfikatu wyrażał nadzieję na powodzenie polskich aspiracji niepodległościowych. Na przyjazny stosunek wielu państw Europy do sprawy polskiej wpłynęły niewątpliwie systematyczne działania dyplomatyczne polskiej emigracji, a nawet rozwijające się duszpasterstwo pielgrzymkowe, w którym uczestniczyli Polacy ze wszystkich zaborów.

Stolica Apostolska dysponowała również aktualnymi i bezpośrednimi informacjami o sytuacji w Królestwie Polskim, przede wszystkim dzięki kontaktom z polskimi biskupami" - pisze ks. Chrzan.

Zaznacza jednak, że byłoby błędem stwierdzenie, iż Pius IX poparł powstanie Polaków z 1863 r. Jednak kilkakrotnie apelował do monarchów Austrii i Francji o pomoc dla walczącej Polski. Mało tego, 22 kwietnia 1863 r. napisał do cara Aleksandra II specjalny list, który był w swoim tonie bardzo mocny i wypominał wszystkie antykościelne zarządzenia wydane przez carat od momentu I rozbioru Polski. Zarzucał władzom Rosji łamanie konkordatu zawartego w 1847 r. i ucisk religijny. W ten sposób papież bronił praw Polaków, chociaż oficjalnie powoływał się na kwestię wolności sumienia i Kościoła. Rząd powstańczy przyjął ten list z radością, zauważając jednak, że papież nadal uznaje rząd carski za legalne władze polskie.

Innym istotnym elementem duchowej solidarności papieża z walczącymi Polakami było zarządzenie modlitw w intencji Polski, które odbywały się w Rzymie w dniach 6 - 16 września 1863 r. i wywołały wielkie wrażenie w świecie dyplomatycznym. Wielu biskupów, zwłaszcza francuskich, zarządziło obowiązek podobnych modlitw w swoich diecezjach. 24 kwietnia 1864 r., podczas kanonizacji bł. Marii Franciszki od Pięciu Ran i beatyfikacji Małgorzaty Marii Alacoque, papież wspomniał o Polsce, w której przelewana jest krew męczenników za wiarę. Cara nazwał głupcem i schizmatykiem. To improwizowane wystąpienie papieskie spotkało się z bardzo ostrym sprzeciwem ze strony Rosji i poskutkowało poważnym impasem dyplomatycznym.

W obliczu upadającego Powstania Styczniowego Pius IX wydał w lipcu 1864 r. encyklikę Ubi urbaniano. Dokument stanowił szczególny akt uznania zarówno dla represjonowanego społeczeństwa polskiego, jak i dla prześladowanych duchownych. Natomiast krytykę powstania papież zawarł w dokumencie Luctuosum et nunquam z października 1866 r. - ale była to próba ratowania Kościoła w Królestwie Polskim przed carskimi represjami.

W czasie I wojny światowej Stolica Apostolska zaangażowała się w działalność humanitarną i pokojową, papieża Benedykta XV interesował los Polaków, ale nie oznaczało to jego poparcia idei odbudowy niepodległej Polski. 1 sierpnia 1917 r. Watykan zaprezentował oficjalnie notę pokojową, w której czytamy m.in.: „Ten sam duch słuszności i sprawiedliwości kierować powinien przy badaniu innych terytorialnych i politycznych kwestii, mianowicie tych, które dotyczą Armenii, państw bałkańskich i odnoszą się do terytoriów należących do dawnego Królestwa Polskiego, dla którego szlachetna przeszłość historyczna, a zwłaszcza poniesione cierpienia w obecnej wojnie współczucie narodów wzbudzić muszą".

W maju 1918 r. papież mianował wizytatorem apostolskim w Warszawie Achillesa Rattiego, którego zadaniem była reorganizacja struktur kościelnych na ziemiach polskich. Benedykt XV życzył Polakom całkowitej niepodległości.

„Podsumowaniem rozważań może być stwierdzenie mówiące, że do wolności i właściwego jej rozumienia ciągle się dojrzewa. To <rozumienie> wiąże się jednocześnie z umiejętnością i koniecznością samookreślenia, jakie było potrzebne zarówno narodowi polskiemu, jak i administratorom Państwa Kościelnego. Przemiany, szczególnie te o charakterze społecznym, jakie dokonały się w przeciągu omawianych stu pięćdziesięciu lat, skorygowały spojrzenie Stolicy Apostolskiej na Polskę (rozumianą w szerszym niż tylko terytorialnie znaczeniu). Zmieniło się również postrzeganie istotnej roli i znaczenia papiestwa przez Polaków. Dojrzałość we wzajemnych relacjach powinna owocować obopólnym szacunkiem i właściwym podejściem do prawdy. To <właściwe podejście> musi być wolne od niepotrzebnego lęku, wszelkich prób wybielania, uogólniania faktów i niedopowiedzeń. Tylko w takiej atmosferze można podejmować trudne, niezrozumiałe, a nierzadko trącące stereotypem zagadnienia" - podsumowuje swoje rozważania ks. Tomasz Chrzan.